poniedziałek, 21 marca 2011

"Leczenie" homoseksualizmu

Są ludzie (i podejrzewam, że jest ich sporo), którzy twierdzą, że homoseksualizm to "uleczalna" choroba. Z reguły osoby prezentujące takie podejście zarówno w rozmowach codziennych jak i tekstach naukowych powołują się na nauki kościoła katolickiego oraz na interpretacje prawa naturalnego przez tenże kościół pojmowane. Ja nie zamierzam prowadzić rozważań ile jest naturalności (natury?) w homoseksualizmie. Chciałbym się natomiast zastanowić nad sensem "przeorientowania".

W ostatnim poście, który napisałem nazwałem przewrotnie homoseksualizm "zarazą", która rzekomo przenoszona jest przez kulturę masową. Mój post zainspirowany był obraźliwym komentarzem. Dzisiejszy wpis również chciałbym odnieść do innego posta, który zwrócił moją uwagę na pewien problem.


Zanim jednak przejdę do meritum, przytoczę kilka faktów na temat relacji homoseksualizm - choroba. Geje uważani byli w XX wieku za osoby cierpiące na zaburzenia psychiczne. W roku 1973 Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne wykreśliło homoseksualizm z międzynarodowej listy zaburzeń psychicznych. W 1980 uznano, że homoseksualizm jest zaburzeniem tylko wtedy, gdy osoba czująca pociąg do osób tej samej płci nie może się z tym pogodzić (homoseksualność odrzucana przez ego), a od 1987 zalicza się takie przypadki do kategorii inne zaburzenia seksualne. W 1990 roku również Światowa Organizacja Zdrowia uznała, że żadna orientacja seksualna nie powinna być uważana za zaburzenie. Tyle o historii...

Okazuje się, że do dzisiaj nie wszyscy ludzie potrafią zrozumieć, że gej jest normalnym człowiekiem i nawet jeżeli nie jest normalny, to nie wynika to z naszych upodobań seksualnych. W końcu zbzikować (kolokwialnie mówiąc) każdy może! Wczoraj pod jednym z moich wpisów pojawił się komentarz, który usunąłem, ponieważ nie życzyłem sobie tego typu reklamy na moim blogu. Cytuję:
(...) Można sobie dużo wmawiać i z udawaną mądrością pisać o swoich kilku związkach i kilkunastu romansach, ale kiedy te liczby przejdą w dziesiątki, to przyjdzie moment kiedy zostaje cynizm i depresja. Ale w tunelu zawsze jest światło, tylko trzeba mieć odwagę, żeby zmierzyć się z prawdą, która czasem bardzo boli, ale zawsze wyzwala. Żeby nie być gołosłownym i ogólnikowym: (tu adres strony) radzę przeczytać zanim się zacznie krytykować... 
Zgodnie z prośbą autora krytykować pozycji nie będę, gdyż jej nie przeczytałem, ale pozwolę sobie skomentować pewne fakty związane z tym "komentem". Po pierwsze, ja się czuję świetnie, a cynizm i depresja dopada mnie w momencie, gdy ktoś chce zmieniać moje życie na siłę. Po drugie, książka, którą Anonim poleca kosztuje 95 zł! Tutaj muszę wyrazić swoje oburzenie! Czy etyczne jest zbijać kasę na młodych ludziach, którzy nie czują się dobrze ze swoją orientacją tylko dlatego, że nie akceptuje tego otoczenie? Mało tego, ile razy na czacie podłączali się do mnie ludzie, którzy przez piętnaście minut mnie kokietowali, po chwili proponując rekolekcję (oczywiście płatne), które pomogą mi "wyjść z zakrętu"? Wielokrotnie! 

Ja nie uważam żebym będąc gejem był na zakręcie! Nie czuję się chory i nie zamierzam korzystać z jakichkolwiek terapii organizowanych przez konserwatywne i / lub religijne organizacje! Rozumiem, że młodzi ludzie mogą się nie umieć pogodzić ze swoimi skłonnościami w wieku dojrzewania, ale uważam, iż jest to spowodowane tylko i wyłącznie brakiem akceptacji ze strony otoczenia. Naciski wywoływane przez owe otoczenie często prowadzą do nieszczęść i patologii czasami kończącymi się samobójstwem (tak, znam takie przypadki). Nierzadko młodzi geje kończą na sesjach u psychiatrów z ciężkimi depresjami. Czy nie lepiej by było żeby wszyscy ludzie się pogodzili z tym, że homoseksualizm TO NIE CHOROBA?! A co za tym idzie NIE TRZEBA GO LECZYĆ, a tym bardziej (nawiązując do poprzedniego wpisu) NIE MOŻNA SIĘ NIM ZARAZIĆ!

Ludzie, którzy piętnują gejów kreują patologie w swoim "normalnym" życiu. Znam kilku facetów, którzy pod wpływem otoczenia ożenili się i spłodzili dzieci... a od czasu do czasu uprawiają seks z mężczyznami. Kto na tym najbardziej cierpi? Dzieci i kobieta? A kto jest winny? OTOCZENIE i Ci wszyscy ludzie twierdzący, że homoseksualizm jest zaburzeniem. Geje, którzy ożenili się nie chcieli być "nienormalni", a ślub był rodzajem terapii i rozwiązaniem "problemu". Nikt nie chce być "nienormalny".... Podejrzewam, że tak samo kończą się terapie i rekolekcje mające "przeorientować" gejów - ślubem i numerkami na boku!

A dla ludzi, którzy chcą zbić kasę na młodych gejach nie akceptujących tego, że są homo, informuję: wszystkie linki propagujące takie treści będą stąd natychmiast usuwane! Pozdrawiam :)

6 komentarzy:

  1. jak słysze o uleczaniu z "homikowania" to od razu przypomina mi się artykuł z "dużego formatu" sprzed kilku lat. Jeden zakonnik organizował turnusy lecznicze, za które brał masę kasy a efekt był zerowy. A w swej terapii...dotykał delikwentów po kutasie, by rzekomo sprawdzic ich reakcje:)

    na usta sie ciśnie: kogo w tym przypadku trzeba leczyć??:)

    odniosę sie jeszcze do tego komentarz który dostałeś. Drogi anonimowy czytelniku. Dlaczego zakładasz, że związki gejowskie nie są trwałe i musi ich być kilkanaście?? ja z Miśkiem jestem już ponad 6 lat. Obaj wierni i przede wszystkim zdrowi na umyśle!! Może to Ty powinieneś sie leczyć na głowę??

    pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej no ale w drugą stronę też nie należy przesadzać. Straszenie 40-letnią terapią behawioralną też jest nieco nieuczciwe... Współczesna terapia Aardwega to czysta psychologia, w mniejszym stopniu niż poprzednie opierająca się na psychoanalizie. Z tego co wiem, mają 30% przypadków całkowitej i dogłębnej zmiany orientacji. Oczywiście trzeba brać pod uwagę, że zgłaszają się tam raczej wyłącznie osoby głęboko nieszczęśliwe i zdeterminowane, bez silnego postanowienia nie ma szans.
    Także wydaje mi się, że wciąż wiemy za mało, żeby kategorycznie stwierdzić: terapie konwersyjne to nieskuteczny ciemnogród i zabobon. Natomiast wszelkie religijne inicjatywy tego typu, których istotą jest modlitwa itp. są oczywiście pomyłką

    OdpowiedzUsuń
  3. Współczesna terapia Aardwega to czysta parapsychologia. Jak już.

    Nie wspominając o tym, że stojąca za nią teoria jest przerażająco śmieszna i niczym (empirycznie) nie poparta.

    No i te 30%... Jak głębiej popatrzysz na metodologię badań (czy jej kompletny brak), to zobaczysz, że przed rozpoczęciem terapii nie jest badana sama orientacja.

    A przekonać biseksa do bzykania kobiet nietrudno.

    Pozdrawiam,

    mb

    OdpowiedzUsuń
  4. "...ale kiedy te liczby przejdą w dziesiątki, to przyjdzie moment kiedy zostaje cynizm i depresja"
    Dwa pytania do autora komentu.
    Czy tego typu zachowania i konsekwencje stanowią wyłącznie domenę osób homoseksualnych a w świecie heteroseksualnym nie zdarzają się?
    Czy problemem jest rzeczywiście orientacja czy pogodzenie się z nią?

    Stwórzmy fikcyjną postać X. X "wszedł" w światek jako kilkunastoletni chłopak. Miał kilka nieudanych związków. X. udaję osobę heteroseksualną przed całym otoczeniem. Gardzi osobami,które dają do zrozumienia swoją homoseksualność, nie wspominając a jawnych gejach. X. nie ma przyjaciół i znajomych. Ale.. Kiedy nikt nie widzi zajmuje się obsesyjnym poszukiwaniem kolejnych partnerów na codzienne ustawki. Jego cały świat to fellow (nawet w komórce), czasem gdy tam się nie poszczęści samotnie wybiera się do klubu. X. jest w stanie zrobić wszystko, z poniżaniem siebie włącznie by zaliczyć kolejnego partnera. Nie ma żadnych innych zainteresowań a poszukiwania wypełniają mu cały czas wolny.
    Czy problemem X. jest homoseksualizm?

    OdpowiedzUsuń
  5. brawo i racja - chodzi o art.autora

    OdpowiedzUsuń
  6. Miałem to szczęście, że bez żadnego problemu zaakceptowałem swoją orientację i fascynację mężczyznami :-)

    OdpowiedzUsuń