środa, 2 marca 2011

Krótko o gender


W swoich wpisach często używam terminu płeć kulturowa. Chciałbym trochę rozwinąć ten wątek, żeby moje poprzednie oraz kolejne wpisy były rozumiane. Termin gender luźno kojarzony jest z organizacjami feministycznymi. Zapewne dlatego, że zajmują się nim zwykle badacze / badaczki kojarzeni  / kojarzone  z ideologią feministyczną.

W języku angielskim słowo „płeć” odzwierciedlają dwa słowa. Pierwszym z nich jest sex (oznaczający płeć biologiczną), natomiast drugim gender (płeć społeczno-kulturowa). Płeć biologiczna nie przysparza wielu problemów, ponieważ możemy ją określić na podstawie różnic anatomicznych człowieka. Więcej niejasności nasuwa się przy analizie płci kulturowej.

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) definiuje gender jako: „stworzone przez społeczeństwo role, zachowania, aktywności i atrybuty jakie dane społeczeństwo uznaje za odpowiednie dla mężczyzn i kobiet”. Czyli płeć społeczno-kulturową tworzą społeczne oczekiwania odnoszące się do danej płci biologicznej. Prostym przykładem są uogólnienia typu: „kobiety powinny zajmować się gospodarstwem domowym, a mężczyźni ciężko pracować na utrzymanie rodziny”. Płeć kulturowa nie odnosi się do cech fizycznych, a do społecznie ukształtowanych oznak męskości i kobiecości.

W 1949 roku Simone de Beauvoir w głośnym dziele „Druga płeć” stawia tezę, że: „Nikt nie rodzi się kobietą, lecz się nią staje”. Twierdzenie to staje się początkiem rozróżniania na płeć biologiczną i kulturową. Judith Butler w 1990 roku wprowadziła pojęcie performatywności płci, które oznacza powtarzanie  swego rodzaju formułek przypisanych danej płci kulturowej. W ten sposób badaczka wyjaśnia homofobiczne zachowania u mężczyzn – aby udowodnić swoją męskość potarzają oni frazesy będące pogardliwymi dla homoseksualistów. Wyobraźmy sobie mężczyznę otwarcie przyznającego się przed kolegami w pubie, że popiera homoseksualizm. Jeżeli będzie niezamężny zostanie uznany za geja, jeżeli będzie miał żonę to za utajonego geja.

Można się pokusić o stwierdzenie, że homoseksualizm też jest odmienną płcią kulturową (tak samo jak kobieta czy mężczyzna). Geje również charakteryzują się pewnego rodzaju stałymi cechami. Może podział na mężczyznę i kobietę w odniesieniu do płci kulturowej stał się niewystarczający, a może nie ma w ogóle współcześnie sensu?

Judith Lorber wyróżnia dziesięć rożnych tożsamości seksualnych: właściwą kobietę (hetero), właściwego mężczyznę, lesbijkę, geja, kobietę biseksualną, mężczyznę biseksualnego, transwestytkę (kobieta przebierająca się za mężczyznę), transwestytę, transseksualistkę (mężczyzna, który stał się kobietą) i transseksualistę. Może tak właśnie powinien wyglądać podział na płeć kulturową? A może jest on nadal niewystarczający? W końcu mamy geja pasywnego, geja aktywnego, osoby aseksualne etc. Osobiście uważam, że homoseksualizm jest taką samą płcią społeczno-kulturową jak kobieta czy mężczyzna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz