wtorek, 11 października 2011

Chimera

Od kilku dni jestem trochę zmieszany. Zacząłem się zastanawiać nad swoim postępowaniem. Chyba coś ze mną jest nie tak. Skąd te przemyślenia? Otóż zamieszkał ze mną w pokoju mój przyjaciel, z którym znamy się… można powiedzieć od piaskownicy. Jest to rozwiązanie tymczasowe – za tydzień przeprowadza się on do swojego mieszkania.

Od początku obawiałem się trochę życia pod jednym dachem. Dwa silne charaktery na kilkunastu metrach kwadratowych 24 godziny na dobę nie może przynieść nic dobrego. I nie przyniosło…

Ogólnie od zawsze zdawałem sobie sprawę, że mam delikatnie mówiąc trudny charakter. Jak każdy mam jakieś swoje nawyki oraz zachowania, których nie akceptuję. Odkąd się tylko wprowadziłem do mieszkania, ogarniały mnie negatywne emocje. W pokoju, w którym już od kilku dni zamieszkiwał Tomek (tak ma na imię) leżały niechlujnie porozrzucane ubrania, a całe mieszkanie po prostu się lepiło. Przymknąłem na to oko. Rozpakowałem się, posprzątałem, następnie opiliśmy nowe lokum.

Niestety z każdym dniem było coraz gorzej. Atmosfera stawała się coraz bardziej napięta ze względu na różnice charakteru. Coraz częściej coś mi przeszkadzało, a Tomasz nie widział problemu. Coraz częściej dochodziło między nami do różnych nieporozumień. Wydaje mi się, że wisząca w powietrzu ciężka atmosfera musiała w końcu doprowadzić do swego rodzaju wyładowania. No tyle, że stało się to w najmniej oczekiwanym momencie.

Poszliśmy wczoraj ze znajomymi na imprezę. Finał był taki, że mój przyjaciel zachował się nie w porządku w stosunku do mnie (nie chcę opisywać dokładnie tej sytuacji). Zrobił ze mnie idiotę przed znajomymi, wśród których znajdował się również chłopak, na którym (chyba?) mi zależało. Nie była to jakaś wielka rzecz. Pozorna błahostka, ale boli.

Ogólnie wróciliśmy do domu o różnych porach i odkąd tutaj przyjechał nie odzywamy się do siebie. Nawet teraz siedzimy w jedynym pokoju, na jednym łóżku ze słuchawkami na uszach, chowając swoje twarze za ekranami laptopów. Oczywiście patrząc na to z boku powinniśmy sobie cała tą sytuację wyjaśnić. Postanowiłem jednak, że tym razem ani nie wyciągnę pierwszy ręki, ani nie puszczę tematu w niepamięć.

Nie wiem jak sytuacja się potoczy. Znamy się od kilkunastu lat, wszystko o sobie wiemy, rozumiemy się bez słów. Lecz coś tym razem poszło nie tak. Setki myśli mi przechodzą przez głowę. Zastanawiam się nad swoim zachowaniem, jego zachowaniem, sensem dalszej znajomości… I na tą chwilę nie dochodzę do żadnego wniosku. Nie potrafię sobie jednak wyobrazić sytuacji, w której mielibyśmy się do siebie nie odzywać.

Wychodzi rzecz, o której byłem przekonany od zawsze – nie mogę zamieszkać pod jednym dachem z bliską osobą. Nieważne czy jest to przyjaciel czy chłopak. Mój chimeryczny charakter 24 godziny na dobę niszczy wszelkie relacje. Cóż pewnie trochę sobie jeszcze o ty pomyślę. 

11 komentarzy:

  1. Hmy, mam przyjaciela którego znam 11 lat,
    oboje jesteśmy gejami-best frend, ale bywają
    chwile, kiedy mam już naprawdę dość jego
    osoby, i odwrtonie, ale na tym to chyba właśnie
    polega, by w toku bycia, się udoskonalać, i być
    coraz lepszym dla siebie : )

    ps. Chyba nie chcesz sam mieszkać
    do końca życia … ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Duzo zalezy od sytuacji, zamieszkanie z kims to przede wszystkim wejscie tej osoby w intymnosc... Czesto kochajace sie pary maja z tym problem. Tym bardziej jesli sytuacja nie jest realizacja jakiegos marzenia a czyms co zwalilo sie nagle i neispodziewanie. Powiem tak, czasem kedy spotkanie z przyjaciolka, ktora znam od wielu lat przeciaga sie proponuje jej nocleg u mnie... i zawsze cos mnie denerwuje. Z drugiej strony kiedy mieszkamy z Misiakoskiem czuje sie tak bardzo na swoim miejscu jak tylko mozna byc a jego obecnosc jest naturalna. K

    OdpowiedzUsuń
  3. yyy mam nadzieję, że żyjesz pomimo tego konfliktu...

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli tego jeszcze nie zrobiłeś to zrób to, powiedz mu. Ja też stwierdziłem że lepiej mieć kilku prawdziwych przyjaciół niż grono fałszywych i powiem Ci, dosłownie nikt się ode mnie nie odwrócił ba podczas szczerej rozmowy dowiedziałem się że kumpel jest Bi. Nie jestem zadowolony z tego kim jestem ale skoro tak czuje.... Powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czesem ktoś nam bliski nas rani, myślę, że warto wtedy o tym porozmawiać im szybciej tym lepiej dla was obojgu, dla waszej dalszej znajomości:)

    OdpowiedzUsuń
  7. @ ja osobne: Tak, żyję. Po prostu trudny czas w życiu. Może od Nowego Roku znowu zacznę pisać.
    @ wszystkich: Dziękuję za odwiedziny i komentarze. Wszystkiego dobrego :)

    OdpowiedzUsuń
  8. JA też mieszkam ze swoim przyjacielem. Wiele razy się sprzeczamy, to naturalne skoro się przebywa ze sobą prawie 24h. Nie ma w tym nic złego.

    Było raz tak, że ja już nie wytrzymałem i wybuchła kłótnia i postanowiłem się nie odzywać. Siedzieliśmy w jednym pokoju razem, ale osobno. Taka sytuacja była dla mnie nie do zniesienia, więc postanowiłem porozmawiać (po co się męczyć). Wylałem z siebie całą złość i co zaskakujące, przyjaciel po pewnym czasie sam do mnie przyszedł, żeby porozmawiać i przyznać się do winy (Co w jego osobowości raczej rzadkie). Doceniłem to i wszystko OK.

    Rada: nie ma sensu nie wyciągać ręki. Lepiej pogadać niż się gniewać :)Rozmowa jest tym co najbardziej potrzebne :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  11. Mnie zawsze przychodzi w takich momentach ma myśl taki wierszyk, który znam bodajże od dziecka. Może dziecinny nie zmiennie jednak napawa mnie przerażeniem. Może pomoże,
    "Nigdy nie zrywaj nici przyjaźni, bo nie wiesz czym grozi zerwanie. Nawet gdy potem nić zwiążesz i tak supełek zostanie."
    Trzeba określić ile dla nas znaczy ta konkretna przyjaźń, aby docenić jej wartość.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń