czwartek, 17 lutego 2011

Bi or not bi? Oto jest pytanie...

Biseksualizm (w skrócie bi) to odczuwanie popędu (zarówno emocjonalnego i/lub płciowego) do osobników obu płci. Tak najkrócej można wyjaśnić to pojęcie. Uczestnicy portali randkowych coraz częściej mieniom się tym tytułem. Odnoszę wrażenie, że orientacja ta stała się "bezpiecznym" położeniem na osi płciowej (coś jak centrum w polityce).


Chciałbym się podzielić własnymi spostrzeżeniami na temat tego, co tak naprawdę może się kryć pod tą kategorią. Warto się kilka razy zastanowić zanim spotkamy się z osobą mającą w status biseksualisty. Na podstawie moich (i nie tylko moich) doświadczeń dokonałbym następującej typologii tego zjawiska:

1) Bi czyli szukający swojej drogi - osoba stojąca na rozdrożu, nie do końca świadoma swojej orientacji. Z czasem na stałe określa się jako hetero- lub homoseksualizm.
 
2) Bi czyli ruchacz - bezwarunkowo żąda dyskrecji umawiając się na randki (i/lub seks), ponieważ tak naprawdę ma "stałego" partnera, więc aby prawda nie wyszła na jaw określa się tym mianem.
 
3) Bi czyli żonaty - z reguły dotyczy to profili +40 (choć naprawdę to nie reguła); są to panowie, którzy nie mieli odwagi pogodzić się z tym, że są homo i ożenili się. Bywa, że wstępują w związek małżeński z kobietą nie będąc gejami i z czasem budzi się w nich pierwiastek homoseksualny (ale najczęściej stają przed ołtarzem świadomi tego kim są). 
 
4) Bi czyli zlękniony - nie chce się przyznać przed samym sobą, a już tym bardziej nikim innym, że jest gejem; dodatkowo ważnym czynnikiem cechującym ten podgatunek jest bezwarunkowy wymagóg dyskrecji.
 
5) Bi czyli + do męskości - homoseksualista, który chce podkreślić swoją męskość.
 
6) Bi czyli "bi tu bi tam" - bardzo rzadkie zjawisko! Osoba, która czuje popęd do obu płci. Najczęściej jest to jednak popęd płciowy, a nie emocjonalny. Dlatego też najczęściej zależy mu wyłącznie na seksie (i dyskrecji), a w między czasie szuka dziewczyny (lub już ją ma).

Tak wygląda mniej więcej przekrój osób, które nazywają siebie "Bi". Osobiście nie przepadam za spotkaniami z tego typu osobnikami. Po pierwsze, wiąże się to zazwyczaj z (świadomym lub nieświadomym) przyczynieniem się do zdrady. Po drugie, seks z takimi osobami jest jałowy, ponieważ zwykle chcą zaspokoić tylko i wyłącznie swoje fizyczne potrzeby nie troszcząc się o partnera. Warto też wiedzieć, że niektórzy biseksualiści wyrażają chęć uprawiania seksu, ale nie lubią / nie chcą się całować (nie wiem z czego to wynika). 


Oczywiście to indywidualna sprawa każdego z nas, czy zdecyduje się na kontakt z kimś takim, czy nie. Mi się zdarzało (raz było naprawdę przyjemnie), ale osobiście uważam, że osoby te są zwykle hipokrytami.

11 komentarzy:

  1. Ciekawe, ciekawe :) Zwłaszcza to z całowaniem. Chyba chodzi o to, że wiele osób uważa całowanie za wyraz jakiegoś związku emocyjnego, zaangażowania, a seks za spełnienie czysto fizycznych potrzeb. Jednak nie wszyscy bi są tacy, jeszcze jedna kategoria przydałaby się (bardzo rzadka), czyli osoby, które akceptują swoją orientację, potrafią stworzyć związek z obiema płciami i nie są "dyskretni", "konkretni" itd. Pozdrawiam i zapraszam na mojego bloga, też poruszyłem ten temat. http://teczoweprzemyslenia.blox.pl/html

    OdpowiedzUsuń
  2. Ślicznie pojechałeś po stereotypach. A co powiesz na

    7) Osoba zdolna do udanego (emocjonalnie i seksualnie) związku uczuciowego niezależnie od płci partnera?

    W przeciągu swojego życia zakochiwałem się i w kobietach i mężczyznach. Czy według Ciebie nie istnieję?

    mb

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak już zauważyłeś (albo nie) "szarokolorowy" zwrócił na to uwagę post wyżej ;). blog ten przedstawia subiektywne spostrzeżenia, których nie należy traktować jako prawdy absolutne. ponadto po to jest miejsce na komentarz żeby dodawać "coś od siebie", co zrobiłeś i to się chwali. na tym właśnie polega interaktywność, która jest istotą internetu. dziękuję za komentarz :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Okej, trochę nieprzyjemnie mój post zabrzmiał. Po prostu kiedy po raz n-ty (porównaj sobie z ostatnimi notkami na blogu Hyakinthosa) czytam o tym, że bi to taki niewyoutowany/zalękniony gej-hipokryta albo wszystkobzykacz pospolity, to mi się trochę wszystko na raz robi.

    Blogaska zasubskrybowałem. Powodzenia.

    mb

    OdpowiedzUsuń
  5. Osobiście nie lubię schematów, tak jak przedstawiłeś to w swojej deliberacji. Moim skromnym zdaniem, choć nie kierujesz swojej opinii w kierunku konkretnej osoby, uważam, że nie można z góry przesądzać o intencjach takowych osobników. Stwierdzenie, że biseksualizm może być przyczyną zdrady jest niejako nadużyciem. To cechy charakteru, sposób wychowania, poglądy i inne indywidualne czynniki wpływają na to czy ktoś ma skłonności do zdrady czy też nie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Już wspominałem o tym wcześniej. To są moje subiektywne spojrzenia. Dostałem masę propozycji od bi, którzy byli w związku z kobietą. Czy gdybym się z nimi przespał, to nie byłaby to zdrada? Oczywiście są też biseksualiści, którzy są fair ze swoimi partnerami. Co do schematyzmu... to nigdy nie jest dobre, ale czasami żeby coś przedstawić musimy to zamknąć w ramy ;) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak, to byłaby zdrada, tyle, że to nie byłbyś Ty, który zdradził. Chociaż i tak nie było by to godne aprobaty.

    Poza tym nie chciałem Cię w żaden sposób deprymować i mam nadzieję, że Cię niczym nie uraziłem.

    Pozdrawiam serdecznie! :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie uraziłeś ;) ale po to są komentarze żeby wszystko wyjaśniać :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Co to za bzdury?
    To, że jest sporo kretynów, co przypinają sobie łatkę bi z powodu kompleksów nie daje nikomu prawa do tworzenia stereotypów.
    Przez takich jak autor bloga boję się ujawnić - i hetereo, i homo będą gnoić mnie debilizmami takimi, jak powyższy wpis.
    Piszesz o biseksualnych to samo, co homofoby o Tobie.

    OdpowiedzUsuń
  10. a jak wg Ciebie mam zakwalifikować się ja skoro na co dzień jestem bardzo szczęśliwym mężem, uwielbiającym seks z moją mega kobiecą żonką ale jednak czasem mam potrzebę umówić się z innym facetem choćby tylko po to, aby obciągnąć mu do samego końca...

    a co ciekawe nie wymagam wtedy od faceta, aby i on mnie doprowadzał do orgazmu, w zupełności wystarcza mi odczuwanie go przez tego drugiego w moich ustach i daje mi pełną satysfakcję

    OdpowiedzUsuń