sobota, 31 marca 2012

Internetowa wymiana uprzejmości

Frustracja, nienawiść i hipokryzja już na dobre zagościły na forach internetowych. Wystarczy spojrzeć pod jakikolwiek artykuł w internecie żeby dostrzec to zjawisko (sam wielokrotnie blokowałem treść niektórych komentarzy, ponieważ mogła być dla kogoś obraźliwa). Coraz częściej "internetowa żółć" wypływa z wypowiedzi nie tylko anonimowych, ale też tych podpisanych imieniem i nazwiskiem.

Przeglądając Facebooka, przypomina mi się cytat Stanisława Lema: "Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tyle idiotów". W dzisiejszym wpisie "fejsowa" nienawiść i hipokryzja w roli głównej.

Ostatnio dostałem od znajomego zrzut ekranu, który przedstawiał pewną "fascynującą" rozmowę. Mój były chłopak (nie, nie mamy się "w znajomych") oraz moja koleżanka poróżnili się na "wallu" o swoje polityczno-społeczne przekonania.

Rozpocznijmy od pierwszej bohaterki - hipokryzji (mojego byłego). Mimo, że jest gejem zaczął na profilu mojej koleżanki wypisywać ultraprawicowe hasła pod postem dotyczącym bodajże marszu równości. [Ogólnie to mu trochę współczuję, ponieważ środowiska, z którymi się utożsamia nienawidzą gejów. No, ale nieważne!] Niech sobie ma te poglądy, jakie chce. Zastanawiam się jednak, po co się z nimi afiszuje tam gdzie nie powinien.

Druga bohaterka - nienawiść (moja koleżanka) nie pozostała dłużna tej (temu) pierwszej (pierwszemu). Bez ogródek wypomniała mu jego orientację seksualną. Coś w stylu "przyłącz się do nas też tam znajdziesz coś dla siebie". Z jednej strony można powiedzieć - dobrze mu tak! Się należało hipokrycie! No, ale z drugiej strony? Czy osoba, która utożsamia się ze środowiskiem walczącym o tolerancję powinna wypominać komuś jego orientację? Zwłaszcza, że nie był on "wyoutowanym" gejem.

Bardzo nie lubię, kiedy ktoś w dyskusjach chwyta się osobistych argumentów (poniżej pasa?). Nawet, jeżeli się z kimś nie zgadzamy, to powinniśmy być od niego mądrzejsi. Ta wymiana zdań mogła w sposób rzeczowy odbyć się bez prywatnych przytyków. Rozumiem, że warto bronić swojego zdania. Tylko nie rozumiem, dlaczego ludzie nie mają do siebie szacunku. Owszem, mój były okazał się totalnym hipokrytą, ale mimo wszystko to, co pisał było rzeczowe. Natomiast moja koleżanka nie wytrzymała i walnęła z grubej rury.

Wniosków z tej historii można wyciągnąć wiele: nie wdawajmy się w nic niewnoszące dyskusje, ignorujmy głupotę i nie wyjeżdżajmy z prywatnymi wrzutami. Szkoda czasu i nerwów na plucie jadem.;)

4 komentarze:

  1. Niejedną wymianę "uprzejmości", w tym na fejsie, udało mi się w porę zażegnać, z czego bardzo się cieszę. Nie lubię, jak ludzie się kłócą, a już zwłaszcza jak znam obie strony i wiem, że tak naprawdę się szanują lub kochają, tylko nie potrafią rozmawiać.

    Obserwując świat ludzi, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że przyczyną wszystkich ludzkich tragedii, krzywd i błędów jest brak oczekiwanego szacunku spowodowany brakiem zrozumienia ("mapa nie jest terytorium"). Każdy ma swój własny świat, sposób jego rozumienia i punkt widzenia. Szkoda, że nie zawsze słuchamy i rozumiemy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Będę musiał przypominać sobie ostatni akapit tego wpisu, bo często nie mogę wytrzymać i wdaję się w takie właśnie dyskusje....

    OdpowiedzUsuń