niedziela, 14 października 2012

Proza życia

Niedawno rozpoczął się rok akademicki. Patrzę z pewnym sentymentem na lekko zagubionych w "nowym" mieście studentów, z uwagą śledzących tabliczki z nazwami ulic oraz szczegółowo dopytujących się panią w kiosku o bilety komunikacji miejskiej. Na portalach randkowych również pojawiło się wiele nieznanych dotąd twarzy. Z opisów znajdujących się na nowo powstałych profilach wyłaniają się różne oczekiwania czy nadzieje. Czasem jest to chęć poznania Kogoś przez duże "k", a czasem po prostu chęć poznania kogokolwiek (przez "k" pisane raczej z małej).

Początek studiów był czasem magicznym. U mnie wiązał się z rozpoczęciem życia w zupełnie nowym mieście, z dala od rodzinnego domu oraz bliskich osób. Nic to jednak, ponieważ szybko nawiązują się nowe znajomości, z czasem przyjaźnie czy miłości. Oprócz tego wczuwamy się w rytm nowego miasta, mamy swoją ulubioną uliczkę, ławkę w parku oraz obowiązkowo knajpeczkę, do której lubimy od czasu do czasu (lub znacznie częściej przychodzić).

Pierwszy rok studiów szczególnie pobudza wyobraźnię... Pojawia się nadzieja na to, że z tych nadchodzących pięknych lat beztroskiej młodości da się wycisnąć tyle, ile się tylko da. Dla jednych jest to beztroskie korzystanie z pozornie nieograniczonej wolności, dla innych dążenie do poznania kogoś wyjątkowego.

Oczywiście czas studiów, to nie tylko skupianie się na potencjalnych partnerach (życiowych czy seksualnych - jak kto tam woli). To także nowe znajomości wśród kolegów i koleżanek ze studiów, nawiązywanie ciekawych kontaktów, zderzanie się inspirujących poglądów. W tym czasie nabywamy również nową wiedzę naukową, tą bardziej i tą mniej przydatną.

Patrząc z perspektywy tych czterech lat studiów mam mieszane odczucia dotyczące tego bądź, co bądź trwającego jeszcze okresu. Były chwile cudowne, ale były też poważne zawody zarówno te miłosne jak i zwykłe, życiowe. Nie mogę powiedzieć, że żałuję jakiejkolwiek przeżytej chwili. Lecz może w pewnych sytuacjach postąpiłbym inaczej? Rozważniej?

Zawsze powtarzam, iż nie można, nie powinno się odwracać wstecz, żyć przeszłością, dlatego też powoli kończę to nostalgiczne wynurzenie. Dodam, że teraz pracuję codziennie po 8 godzin i staram się łączyć to z dziennymi studiami. Dlaczego o tym piszę? Nie, nie dlatego żeby się pochwalić. Po prostu wykorzystajcie swój czas wolny możliwie jak najefektowniej zanim dopadnie Was tzw. "proza życia".

P.S.: Dziękuję pięknie, że tak dużo osób wciąż tu zagląda, choć autor pogrążony "prozą życia" sporadycznie tylko coś tu pisze. :)


3 komentarze:

  1. Czas studiów to właśnie ten okres kiedy możemy działać na swój własny rachunek, samodzielnie. Często też to też pierwszy okres w życiu kiedy możemy uwolnić prawdziwego siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie że istnieje Twój blog, zawsze czegoś ciekawego można się dowiedzieć. Życzę znalezienia Kogoś :) Całuski

    OdpowiedzUsuń
  3. Podobnie jak Ty godzę studia i pracę, dzięki temu iż opuściłem domowe mury, moje życie nabrało kolorów i to dosłownie, opuściła mnie ponurość, szarość, "nędza". Choć czasem bywa ciężko, to idea jest piękna sama w sobie, bo warto zrobić coś tylko dla siebie. Nowy start to jak odrodzenie, staję się nowym, bardziej doświadczonym ludzikiem ;-)

    Powodzenia Tobie!

    OdpowiedzUsuń