
Jest jednak coś silniejszego niż sentyment czy przyzwyczajenie do miejsc i osób. Pragnienie ciągłych zmian. Nie umiem osiąść na stałe w jednym mieście, w jednym mieszkaniu. Ba! Wierzę w wpływ otaczającej przestrzeni. Nie wiem czemu, ale w przeprowadzce do nowego miasta zawsze pokładam wiele nadziei. Nadziei, że zmienię swoje życie na lepsze, może w końcu znajdę tego jedynego.
Myślenie to jest trochę naiwne. Jednak muszę przyznać na krótką chwilę działające. Zmiany dają nam poczucie, że możemy "zacząć wszystko od nowa". Powstaje takie złudne wrażenie, iż problemy zostały gdzieś za plecami. Czasami jednak takie złudzenia są potrzebne. Zwłaszcza w tak zwariowanych i niestabilnych czasach...
W każdym razie solidaryzuję się ze wszystkimi, którzy nie mogą się odnaleźć w świecie ;)
zmiany dają nam kopa. Ciągłego kopa i nadzieję na jeszcze lepsze jutro.
OdpowiedzUsuńzatem powodzenia.
:) Jesteś w moim wieku :) i muszę Ci powiedzieć, że mam podobne dylematy... :) ale też chcę zmian :)
OdpowiedzUsuń