sobota, 18 czerwca 2011

Ciągła chęć zmiany

Chyba jestem zbyt sentymentalny. Przekonuję się o tym zawsze, gdy kończy się jakiś etap w moim życiu. Po zdanej maturze wyjechałem na studia i żal mi było znajomych z liceum. Po obronie licencjatu (który zawzięcie ostatnio pisałem) planuję kolejną zmianę. W związku z tym, pojawiają się na każdym kroku sentymenty - kiedy podążam ulicami zamieszkanego od 3 lat miasta, kiedy widzę na stronie internetowej ogłoszenie informujące, że mój pokój jest do wynajęcia. Najgorzej jest jednak wtedy, gdy pomyślę o tej garstce najbliższych mi osób...

Jest jednak coś silniejszego niż sentyment czy przyzwyczajenie do miejsc i osób. Pragnienie ciągłych zmian. Nie umiem osiąść na stałe w jednym mieście, w jednym mieszkaniu. Ba! Wierzę w wpływ otaczającej przestrzeni. Nie wiem czemu, ale w przeprowadzce do nowego miasta zawsze pokładam wiele nadziei. Nadziei, że zmienię swoje życie na lepsze, może w końcu znajdę tego jedynego.

Myślenie to jest trochę naiwne. Jednak muszę przyznać na krótką chwilę działające. Zmiany dają nam poczucie, że możemy "zacząć wszystko od nowa". Powstaje takie złudne wrażenie, iż problemy zostały gdzieś za plecami. Czasami jednak takie złudzenia są potrzebne. Zwłaszcza w tak zwariowanych i niestabilnych czasach... 

W każdym razie solidaryzuję się ze wszystkimi, którzy nie mogą się odnaleźć w świecie ;) 

2 komentarze:

  1. zmiany dają nam kopa. Ciągłego kopa i nadzieję na jeszcze lepsze jutro.

    zatem powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  2. :) Jesteś w moim wieku :) i muszę Ci powiedzieć, że mam podobne dylematy... :) ale też chcę zmian :)

    OdpowiedzUsuń