Tematy
związane z wiarą w jakąś wyższą jednostkę nadal budzą sporo kontrowersji.
Polacy, jako naród w większości katolicki, wciąż spierają się o tematy związane
z religią. Krzyż w Sejmie? Krzyż na Krakowskim Przedmieściu? Religia w szkole
czy na plebani? Finansowanie Kościoła Katolickiego takie czy inne?
Nie o tym
jednak chcę napisać. Blog związany jest z tematyką gejowską, zatem spróbuję
spojrzeć na temat wiary z perspektywy geja. Wiele osób z naszego środowiska
często w tej kwestii stoi na rozdrożu. Z moich obserwacji wynika, że spora
część określa się, niezwykle dla mnie interesującą, kategorią „wierzący
niepraktykujący”. Spory odsetek uważa się za agnostyków, nieco rzadziej mienimy
się ateistami. Religia i homoseksualizm budzą wiele kontrowersji. Często wiele
osób gubi się, ponieważ relacje występujące między homoseksualizmem i wiarą
wcale nie są łatwe do pogodzenia.
Większość z nas została ochrzczona i wychowana
w duchu katolickim bez możliwości wyboru. W codziennych rozmowach często
używane są zwroty chociażby takie jak: „O mój Boże”, „O Jezu”, etc. Debaty
publiczne dotyczące kontrowersyjnych tematów (aborcji, eutanazji, związków
partnerskich itd.) rzadko kiedy opierają się na racjonalnym argumentowaniu,
częściej natomiast górę biorą emocje i odwoływanie się do katolickiej
moralności. Dlaczego o tym piszę? Chcę na początku uświadomić, że czy tego
chcemy, czy nie religia (w naszym kraju katolicka) ma na nas olbrzymi wpływ
(bez względu na to czy w nią wierzymy czy nie).
Zanim
rozpocznę na dobre swoje rozważania, chciałbym podkreślić, że szanuję podejście
każdego człowieka. Wiem, że wiara potrafi czynić cuda. Sam byłem świadkiem tego
jak osoba, której lekarze dawali trzy miesiące życia pod wpływem wiary pokonała
złośliwy nowotwór. Istnieją też ludzie, dla których wiara absolutnie do życia
potrzebna nie jest.
Osobiście
jestem zdeklarowanym ateistą. Często słyszę, że geje zazwyczaj wybierają
właśnie taką drogę, bo jest łatwiejsza. W moim przypadku tak nie było.
Przestałem wierzyć w boga, kiedy byłem bardzo młody. Stało się to, zanim
zorientowałem się, że jestem gejem. Fakt, zarówno ateizm i agnostycyzm są
stosunkowo łatwym wyborem dla homoseksualisty. Osoby „niewierzące” kierują się
zwykle swoimi nakazami moralnymi. Sami decydujemy, co jest dla nas właściwe, a
co nie.
Znaczna
ilość ludzi deklaruje, że jest „wierząca niepraktykująca”. Z mojej perspektywy
jest to dosyć dziwna kategoria. Mam takie podejście, że jak coś robię, to na
100%. Skoro Kościół Katolicki nie akceptuje bliskości dwóch mężczyzn oraz
innych dla mnie nie do przyjęcia rzeczy (chociażby rozwodów czy antykoncepcji),
to nie potrafię się nazwać chrześcijaninem.
Najtrudniej
jest mi sobie wyobrazić sytuację osób, które są głęboko wierzące. Poznałem
kilku takich chłopaków. Dostrzegałem zagubienie. Niektórzy z nich ograniczali
swoje kontakty fizyczne z mężczyznami, a jeżeli już do nich dochodziło, to się
z nich spowiadali. Nie wyobrażam sobie jednak w tej sytuacji żalu za grzechy.
Miłość do mężczyzny grzechem nie jest, natomiast stosunek seksualny już tak.
Czyli chcąc być wzorowym gejem-katolikiem w grę wchodzi tylko miłość
platoniczna.
Interesujące
jest dla mnie, jako ateisty to, że ludzie coraz częściej sami sobie wymyślają
boga. Ludzie coraz częściej modyfikują sobie nakazy promowane przez Kościół
Katolicki. Przymyka się oko na pewne grzechy i się ich w ogóle nie uznaje. Też
w zasadzie kieruje się własnymi nakazami moralnymi jak ateista. Jedyna różnica
jest taka, że bierze pod uwagę istnienie „czegoś gdzieśtam”.
Tak wygląda
moje spojrzenie na religię. Oczywiście bardzo powierzchowne. Jasne jest, że
każdy na ten temat ma swoje zdanie. Warto o tym pamiętać podczas dyskusji z
rodziną, znajomymi i przede wszystkim ze swoimi partnerami. Szanujmy swoje przekonania,
bo to bardzo ważne!
A ja jestem "niewierzący praktykujący", bo jeszcze rodzice mi każą chodzić
OdpowiedzUsuńA co do posta-fajny, też mam podobny pogląd na religię :)
nieźle nam spierają mózg, boją się,że zaczniemy zabijać, kiedy w Boga przestaniemy wierzyć? Nie chodzę do cerkwi, do kościoła też nie. Nie uznaje slowa grzech i jakoś mnie ta ziemia nosi jeszcze:P
OdpowiedzUsuńMyślę, że największym sukcesem kościołów (wszystkich, nie tylko katolickiego) odniesionym przez wieki ich istnienia było wszczepienie w świadomość ludzi przekonania, że bóg to kościół, a wiara to religia. Widać to też w Twoich słowach: "[...] ludzie coraz częściej sami sobie wymyślają boga. Ludzie coraz częściej modyfikują sobie nakazy promowane przez Kościół Katolicki." Bóg (jako zjawisko) jest konstruktem ludzkiej psychiki i ludzie mają prawo go sobie wymyślać od nowa - każdy na własny użytek (co piszę z pełną świadomością, jako człowiek niewierzący). W tym sensie nie widzę żadnej sprzeczności w byciu wierzącym gejem. To, w czym widzę sprzeczność, to bycie gejem katolikiem, gejem muzułmaninem itd. A więc dostrzegam sprzeczność pomiędzy byciem gejem i równoczesnym byciem elementem stworzonego przez człowieka systemu doktrynalnego, który homoseksualizm potępia. Jednak tenże stworzony przez człowieka system doktrynalny to tylko religia, a nie wiara.
OdpowiedzUsuńNiedawno zaakceptowałem fakt, że jestem gejem, nigdy nie przestałem wierzyć w Boga i nie zamierzam dokonywać apostazji z Kościoła rzymskokatolickiego tylko dlatego, że niektórzy wierzą inaczej niż ja. Mogę tylko zapewnić, że w wierzę nie pozostaję sam. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńzgadzam sie w pelni z uomo arcobaleno. nalezy odroznic wiare od religii. osobiscie przeszedlem droge od odejscia do kosciola w wiare w cos jednak, mimo wszystko, chocby w aspekt irracjonalny, czy wyzszy porzadek. moze nie wiem jeszcze w co wierze, ale na pewno nie w propozycje kosciola ( choc propozycja wydaje sie tu slowem niczym puszysty kroliczek).
OdpowiedzUsuńJa byłem klerykiem w seminarium przez 2 lata a następnie zostałem wyrzucony za coś co okazało się błachostką.... Jeśli chcecie poczytać więcej o seminarium duchownym i jak tam się żyje to zapraszam serdecznie na mojego bloga. Notka świetna, blog doskonały - kolorystyka mi się najbardziej podoba. Ma styl.
OdpowiedzUsuńwww.tomaszpostblog.blogspot.com
a ja kiedyś byłem blisko Boga... jak mój przedmówca byłem klerykiem. ale w zakonie... nadal czasem odczuwam sentyment i wzywam Go na pomoc... ale jeśli ktoś/coś jest Miłością, to dlaczego zabrania się kochać? czasami się po prostu gubię. ale w wyborze wygrywa jednak prawo do szczęścia i kochania kogo chcę...
OdpowiedzUsuńja jestem wierząca, ale żadną miłość homoseksualną nie uznaje za grzech dlatego nie mam zamiaru spowiadać się ze spraw, których nie żałuje. Faktem jest jednak, że mój homoseksualizm troche oddalił mnie od Boga, ale mimo, że nie jest tak jak być powinno, to nie mam zamiaru rezygnować ani z jednego, ani z drugiego
OdpowiedzUsuńSamemu jestem wierzący, orientacja raczej hetero (przynajmniej żadnych innych skłonności nie zauważyłem u siebie :) ). Wierzę w Boga, bo nie wierzę, że zlepek protonów, neutronów i elektronów może mieć własną świadomość, może czuć... dawno jednak odszedłem z Kościoła katolickiego, przyczyna prosta - coraz bardziej przypomina mi on "biznes".
OdpowiedzUsuńBoga staram się mieć w sercu. jest On dla mnie istotą nieskończenie dobrą (co, wiem, kłóci się z wszystkimi pismami - ale tak czuję właśnie), która dała nam życie i świat gdzie żyjemy, który możemy zgodnie z naszą wolą kształtować.
Cóż - taka jest moja wiara. Nie narzucam jej nikomu, akceptuję, że ktoś może wierzyć inaczej. Wpiekla jednak kiedy ów ktoś zaczyna mnie zmuszać do postępowania zgodnego z *jego* wiarą. Albo zaczyna mówić, że innowiercy to grzesznicy.
To, z kim sypiam, jest zaś moją sprawą. Nie wierzę by Bóg, istota nieskończenie dobra, miał "zabawę" z narzucania nam "zasad"...